Można powiedzieć, że obudziła się we mnie swego rodzaju dusza odkrywcy, nieszczęśliwie „uwięzionego” we własnym mieszkaniu ze względu na obecnie panującą sytuację pandemiczną, czy też brak odpowiednich środków pieniężnych. Podróżować jednak można teraz w inny sposób, chociażby zanurzając się w ciekawej lekturze. Właśnie jedna z nich przeniosła mnie na Wyspy Marshalla, w której towarzyszę autorowi, nauczającemu angielskiego dzieci mieszkańców jednej z tamtejszych wysp.
Od czasu do czasu lubię sobie usiąść i przeglądać portale internetowe w poszukiwaniu ciekawych lektur. I choć najczęściej wybieram te, które znajdę po norwesku, tak momentami najdzie mnie ochota, by zobaczyć, czy nie ma czegoś ciekawego również po angielsku. No i właśnie ostatnio zobaczyłam „Surviving paradise. One Year on a Disappearing Island”, którą napisał Peter Rudiak-Gould. Jest to książka z gatunku literatury faktu. Narratorem w niej jest sam autor, który w roku 2003, w wieku dwudziestu jeden lat wyjechał na Wyspy Marshalla. Wyruszył tam w ramach wolontariatu organizowanego przez organizację pozarządową WorldTeach, by uczyć dzieci lokalnych mieszkańców języka angielskiego. Sama działalność non-profit miała na celu pomoc edukacyjną państwom rozwijającym się. Ciekawostką jest, że jednym z jej fundatorów jest Michael Kremer, który w roku 2019 zdobył Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii. „I started easy. I showed my eighth graders a map of the world and asked them to point to their own country, the Pacific archipelago known as Marshall Islands. They couldn’t.” Autor książki opisuje w niej rok swojego życia spędzonego na jednej z wysp archipelagu — Ujae. Leży ona na zamieszkałym obecnie przez mniej więcej czterystu mieszkańców atolu o tej samej nazwie. Na początku lat dwutysięcznych dostęp do technologii, czy zwykłych udogodnień życia codziennego był utrudniony, lecz nie niemożliwy. Peter Rudiak-Gould opowiada nam swoją historię, poczynając od przylotu na wyspę Pacyfiku, a kończąc na powrocie w rodzinne strony do Stanów Zjednoczonych. Autor pokazuje nam w niej, jak wyglądało codzienne życie mieszkańców, z jakimi problemami musieli się zmagać podczas jego pobytu, jak wyglądał dostęp do edukacji oraz ich kultura. Wszystko to opatrzone jest jego refleksjami oraz ciekawostkami naukowymi dotyczącymi historii Wysp Marshalla, np. podczas II Wojny Światowej. Podoba mi się, że choć jego spostrzeżenia i opinie są dosyć wyraźne i nie ze wszystkim, z czym się zetknął podczas pobytu, się zgadza i to akceptuje, to nie ocenia tego pod względem zła czy dobra, jak i nie narzuca czytelnikowi swoich racji. Pozwala nam on otaczać się codziennością, pokazuje, w jaki sposób on spędzał czas, jak wyglądały relacje międzyludzkie oraz ogólne zasady panujące w tym małym społeczeństwie. Ukazuje nam absurdy społeczne, podejście ludzi do przybyszów, czy też jego relacje z ludnością, w momentach gdy uważany nie raz za tamtejszego celebrytę, nie raz robił za postrach najmłodszych dzieci. „Coming to Ujae had been an experiment in self-deprivation, and discovering that I could survive under those circumstances gave me a powerful feeling. It was a time to see what was necessary and what was not.” Nie można również zapomnieć o edukacji oraz jego zmaganiach z nauczaniem dzieci języka angielskiego. Pierwsza część książki w większości skupia się właśnie na tym. Widzimy jak głęboko zakorzeniony jest w nich język marszalski, jak ciężkich prób wymagały lekcje oraz cierpliwości samego autora, oraz to, jak momentami ciężko było mu porozumiewać się z mieszkańcami bez znajomości ich języka. Dlatego też książka przepełniona jest również ciekawostkami dotyczącymi sfer językoznawczych. Peter Rudiak-Gould, mając tę możliwość, zaczął uczyć się regionalnej mowy, z której mnóstwo wyrażeń zobaczymy też w omawianej tutaj książce. Z ciekawości weszłam na stronę autora, na której znalazłam podręcznik do nauki języka marszalskiego, z którego korzystały osoby wyjeżdżające w ramach tej samej działalności wolontariackiej. Dostęp do niego jest w zupełności darmowy i dostępny dla każdego. Nie ukrywam, że zrobiło to na mnie duże wrażenie. Aż człowiek chciałby się go nauczyć, dla siebie, po prostu z czystej ciekawości. „The most common phrase in every speech at every gathering was ippan doon: „together”. When I arrived on Ujae, this phrase was all I understood in speeches — but it was also the most important part.” Podsumowując, wiem, że ta recenzja jest być może jedną z najbardziej chaotycznych na stronie, lecz wynika to w głównej mierze z tego, jak bardzo jestem książką oczarowana. Uważam, że jest to jedna z najlepszych pozycji z literatury faktu, jaką do tej pory przyszło mi czytać. I choć została ona wydana jedynie po angielsku, będę zachęcać każdego, kto tylko interesuje się tematyką Australii i Oceanii, a w szczególności wysp Pacyfiku do tego, by po tę lekturę sięgnęli. Po cichu jednak liczę również na polski przekład, bo zdecydowanie warto.
Moja ocena: 10/10*
Super recenzja!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo fajna recenzja książki. Zaciekawiłaś mnie bardzo tym opisem. Na pewno jest to książka, która wyląduje niedługo na mojej półce i będzie czekała na przeczytanie. Są to bardzo moje klimaty.
PolubieniePolubione przez 1 osoba