Osiągnięcia, wysiłek i ciężka praca – a na końcu i tak dobrze wszystkim znany scenariusz. Dzisiaj ciężko o dobrą powieść kryminalną. Ciężko o coś zaskakującego, co spowodowałoby, że spadniemy z fotela i powiemy sobie: To jest naprawdę dobre! Czy książka Martina Holména pt. „Klincz” jest na tyle ciekawa i fascynująca, że pomimo jej rozmiarów nie można się od niej oderwać? 

Miał na koncie sporo sukcesów. Był niezłym bokserem, który obecnie obraca się w kręgu złodziejaszków, dziwek i alfonsów, w ciągu dnia pijąc, w nocy zaś ściągając długi. Jego świat jest kręty i zawiły, lecz komplikuje się coraz bardziej, gdy pewnej grudniowej nocy, na jednej z dzielnic Sztokholmu odwiedza dłużnika nazwiskiem Zetterberg. Tej samej nocy Zetterberg zostaje zamordowany, a on sam zostaje głównym podejrzanym. To Harry Kvist – jedna z bardziej specyficznych postaci literackich, z jakimi miałam styczność do tej pory. „To ta przeklęta późna jesień. Chłód i mrok przenikają ludziom pod skórę, powodując wewnętrzne szkody.” „Klincz” jest powieścią, którą nazwiemy czarnym kryminałem, powszechnie znanym jako kryminał noir. Jest to książka osadzona w realiach lat 30. XX wieku, z akcją umiejscowioną w Sztokholmie. Jej klimat jest osobliwy, a mnogość opisów licznych ciemnych zaułków, konstrukcja intryg oraz kreacja bohaterów sprawiają, iż powieść czyta się zaskakująco szybko. „Nie boję się noży, które lśnią w ciemnościach. Gładkie, ostre ostrza zostawiają czyste, ładne cięcia – pierwszy lepszy krawczyk potrafi je zszyć do kupy. Najbardziej się boję takich noży, które nie błyszczą. Tępe koziki oblepione brudem. Od czegoś takiego nawet mała ranka może okazać się śmiertelna. Im biedniejszy jest przeciwnik, tym bardziej niebezpieczny.” Książka ta ma niecałe 300 stron, lecz duża ilość opisów oraz według mnie prosty, lecz zarazem lekko zabarwiony poetyckim wydźwiękiem styl pisarski autora, nadają tej powieści kolorytu. Historia jest mroczna, zawikłana oraz ciekawa, lecz zarazem te wszystkie opisy, dzięki którym mamy bardzo dobrze rozwinięte tło obyczajowe, mogą być również dla wielu czytelników sporym minusem. Skandynawskie kryminały, nie tylko z gatunku noir, mają to do siebie, iż zawierają bardzo dużo szczegółów, zazwyczaj zbędnych, nazywanych przeze mnie zapychaczami fabuły. Widać to szczególnie u powieści Jo Nesbø, czy u Stiega Larssona. Widać to również w „Klinczu”, w którym jest wiele elementów niepotrzebnych, przez co miejscami akcja po prostu zwalnia. Relacje międzyludzkie ukazane są tutaj w sposób ciekawy, choć przyznam – mniej więcej w połowie powieści, przy jednym wątku nie zdołałam ukryć lekkiego zmieszania. Nie ujmuję tutaj jednak relacji w kontekście seksualnym, a raczej na podstawie luźnej wymiany zdań. „Wielkie stado wron zrywa się znienacka z kalenicy po drugiej stronie. Ich złowieszcze krakanie przypomina odgłosy krupu, który zabrał mojego brata bliźniaka i zostawił mnie całkiem samego na świecie.” Czy książka zaskakuje? Tak. Przede wszystkim powieść jest brutalna, dzieje się w czasach gdy Szwecja zmaga się z kryzysem gospodarczym, gdzie króluje bezprawie, a poza tym jest ona standardowym przykładem czarnego kryminału. Myślę, że osoby, gustujące w literaturze kryminalnej, która skupia się głównie na budowaniu napięcia, a nie jedynie na poszukiwaniu sprawcy, czy wartkiej akcji mogą być zadowolone z tej pozycji.

Moja ocena: 6,5/10*

Książkę przedpremierowo można zakupić o TUTAJ.

Za możliwość zrecenzowania powieści, dziękuję wydawnictwu Editio Black.

editioblack

Jedna myśl na temat “[Przedpremierowo] Czarny kryminał. O tym jak wyglądały szwedzkie realia lat 30. XX wieku – Martin Holmén „Klincz”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s