Cały czas człowiek dowiaduje się nowych rzeczy o sobie oraz o innych. Z czytelnika ograniczonego jedynie do czytania typowych skandynawskich kryminałów zaczęłam powoli wyrastać, o czym przekonałam się, sięgając po powieść Marka Krajewskiego pod tytułem „Mock”. 

Skandal obyczajowy, w jaki dało się wplątać kilku członków sekcji kryminalnej wrocławskiej policji, może pogrzebać ich dotychczasową karierę. Wśród nich znajduje się młody wachmistrz kryminalny, Eberhard Mock, który by do tego nie dopuścić, rzuca się w wir śledztwa dotyczącego zabójstwa czterech gimnazjalistów znalezionych w Hali Stulecia, która kilka tygodni później ma zostać oficjalnie otwarta. „Odwróciła się do niego plecami, co go bynajmniej nie zmartwiło, bo mógł bezkarnie delektować się jej kształtami a tergo*.” Eberhard Mock to typowy mężczyzna. Z pozoru ukazuje nam się przeciętny bohater kryminalny – taki, który potrafi być surowy, zdystansowany wobec świata, jak i zabawny oraz bezkompromisowy. To, co go wyróżnia, to nie ilość wypalonych fajek, czy wypitych litrów alkoholu. To postać, która jest inna ze względu na swój lęk, na fobię i strach, któremu musi stawić czoło w obecnej sytuacji. „Patrzył, jak odjeżdża automobil prezydenta, jak pomocnicy doktora Lasariusa pakują ciała na furgon z kostnicy, jak Mühlhaus przesłuchuje stróża, jak jego koledzy w Wydziału IIIb – podekscytowani i zadowoleni – ruszają do swoich zadań. A on musi zaraz zostawić to miejsce zbrodni i iść do biblioteki szukać jakichś imponderabiliów.” Powieść ta zaciekawiła mnie na tyle, iż całą książkę przeczytałam w dwa dni. Jest ona napisana przystępnym językiem dla czytelnika, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż dużo sformułowań charakterystycznych dla powieści typu „retro” jest opisana bardzo ogólnikowo i ja osobiście miałam problem z tym, by niektóre wątki od razu zrozumieć. Jednak, pomimo tego, iż niektóre słowa były dla mnie nowe, których znaczenia wcześniej nie znałam, uważam, iż zarys powieści, opisy kamienic, wrocławskich ulic oraz klimat historii są fantastycznie ukazane. Autor potrafi naszkicować i przedstawić nam świat tak bardzo odmienny od naszej współczesności, nie zanudzając przy tym czytelnika. I choć książka ta osadzona jest w czasach, za którymi ja nie przepadam i nie jest to zupełnie moja bajka, nie mogę odmówić warsztatu pisarskiego, jak i dobrej manipulacji czytelnikiem, gdyż przekonałam się na własnej skórze, iż coś w kryminałach potrafi mnie jeszcze zaskoczyć. Wiem, iż „Mock” nie jest pierwszą powieścią z cyklu o Eberhardzie, jednak ja czytając tę książkę, nie odczułam tego, bym musiała znać poprzednie historie o danym bohaterze. Jest to zapewne spowodowane tym, iż utwór, o którym piszę, opowiada o początkach kariery wachmistrza kryminalnego, więc jeszcze dużo przede mną.

a tergo* (łac.) – od tyłu

Ocena: 3.5 na 5.

4 myśli na temat “Kryminał retro, czyli połączenie tego, co kocham, z tym, za czym nie przepadam – Marek Krajewski „Mock”

  1. Brakuje mi w tym tekście akapitów… Pisanie jednym ciągiem nie jest dobre dla tekstu ;P A co do Krajewskiego to… kojarzę go, wiem, co ten pan pisze, ale na razie mi to wystarczy 🙂 Byłam na spotkaniu autorskim z tym panem i szczerze mówiąc, to dość… specyficzna osoba 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz