Jak wiele znaczeń może mieć jedno zwyczajne słowo? Czy to, co nas otacza, jest prawdziwe? Czy my jesteśmy prawdziwi? I czy rzeczywiście mamy świadomość tego, co się z nami dzieje, w jakim świecie egzystujemy? Kim właściwie jesteśmy?
„Twoja paczka już na ciebie czeka” – brzmiała wiadomość, którą pewnego dnia otrzymała Tesa. Tyle, że ona na nic nie czekała. Nic nie zamawiała, a tym bardziej nie z przesyłką do paczkomatu. Tajemnicza paczka od nieznanego nadawcy napędza niefortunną machinę zdarzeń, która zmienia życie Tesy o 180 stopni. „Przypadek to tylko beznadziejne określenie na przyczynę, której się jeszcze nie zna.” Mam ogromny problem z tą powieścią. I nie dlatego, że mi się nie podobała, wręcz połknęłam ją za jednym zamachem w zaledwie wieczór. I co najważniejsze, uważam, iż jest to dobra książka, aczkolwiek ma trochę mankamentów, o których mam zamiar opowiedzieć. Myślę, że najważniejszym z nich jest wywołany tutaj chaos. Rozumiem motywacje autora, by zaskoczyć czytelnika i zrobić mu tzw. „papkę z mózgu” po odłożeniu książki. Efekt uzyskany w stu procentach Panie Remigiuszu. Tyle, że podczas czytania historii Tesy, ciężko odnaleźć się w fabule. Dlaczego? Według mnie zawinił tutaj przesyt informacji zawartych w powieści. O ile wiemy, iż główna bohaterka to człowiek z otyłością, nieśmiały, schowany w cień i cierpiący na depresję, to osoby znajdujące się w jej otoczeniu, są trochę bardziej skomplikowane (choć na pozór tego nie widać). „Skoro nie wiem, co mnie czeka po śmierci, skąd mogę wiedzieć, czy mój świat jest realny? Może stanowi tylko jakąś przejściową formę między istnieniem a nieistnieniem?” Odnoszę również wrażenie, iż do problemu otyłości, pisarz odniósł się troszeczkę zbyt stereotypowo. Główna bohaterka bowiem non stop myśli o jedzeniu. Według mnie, aż za często. I piszę to z punktu widzenia osoby podobnej pod tym względem do głównej bohaterki. Jest to jedna z rzeczy, które mocno rzucają się w oczy. Niestety… Tacy ludzie nie myślą wiecznie o jedzeniu. Choć może to ze mną jest coś nie tak. Uznajmy jednak, iż Tesa była trudnym przypadkiem. „Zbrodnie cementują społeczeństwo. A nawet więcej, tworzą zbiorową świadomość, która jest podstawowym budulcem jakiejkolwiek społeczności.” Myślę jednak, iż sam w sobie pomysł skierowania fabuły na tytułowy hashtag był dobrym posunięciem. Jak zwykle z książki Remigiusza Mroza można się wiele ciekawego dowiedzieć, a tym razem sporo o apsydzie, od której wszystko się zaczyna, i wokół której wszystko się toczy. Warto też wspomnieć o zakończeniu, które jak już wspomniałam wyżej, robi „papkę z mózgu” czytelnika. I naprawdę nie wiem, jak to inaczej ująć. I przede wszystkim nie wiem, czy chcę to inaczej ująć. Mimo wszystko, iż od początku w głowie miałam jeden typ osoby odpowiedzialnej za ten cały bałagan, która notabene właśnie nią była i moje podejrzenia były słuszne, to autor tak wszystko skonstruował, że mimo, iż domyślałam się, jak powieść się skończy – byłam zaskoczona. Uważam, że „Hashtag” to dobra książka, lecz bardzo chaotyczna. Jest tutaj ciekawy pomysł na fabułę, mnóstwo zwrotów akcji, lekki styl, dzięki któremu przez powieść się płynie, a nie pełznie. Można ją połknąć w jeden wieczór, jak większość historii autora, lecz z pewnością nie zaliczę jej do moich ulubionych. Czeka na mnie wiele lepszych książek Remigiusza Mroza do przeczytania, jestem tego pewna.
Moja ocena: 6,5/10*
Ostatnio Mróz ma ogromny spadek formy i zastanawiam się, czy mam ochotę jeszcze sięgać po jego książki.
PolubieniePolubienie
Ta książka mnie ciekawi!
PolubieniePolubione przez 1 osoba