Czerwiec był naprawdę wyjątkowym miesiącem. Przeprowadzka do Krakowa, nowa współpraca recenzencka, przegapiony Big Book Festival, na którym chciałam być głównie ze względu na to, iż Simon Beckett przyjechał do Polski, masa nowych książek oraz całkiem sporo przeczytanych w jednym miesiącu.
Przeczytane książki w czerwcu:
- „Diamentowa góra” Cecily Wong
- „Niespokojni zmarli” Simon Beckett
- „Córka Wikingów. Srebrny młotek” Vera Henriksen
- „Inwigilacja” Remigiusz Mróz
- „Level 26. Mroczne początki” Anthony E. Zuiker
- „Saga o Czarnoksiężniku. Magiczne księgi” Margit Sandemo
- „Saga o Czarnoksiężniku. Blask twoich oczu” Margit Sandemo
W sumie przeczytałam aż 2562 strony! Jest to mój rekordowy wynik, zważając na to, iż na ogół czytam dwie, trzy książki miesięcznie. 🙂 Moje opinie o tych książkach pojawią się na blogu w najbliższym czasie.
BOOKHAUL – książki kupione w czerwcu i na początku lipca:
Zważając na to, iż jestem wielką fanką zespołu Bon Jovi – zaczynając od kawałków „Runaway”, „Always”, czy „Livin’ On a Prayer”, na ostatniej płycie kończąc – po prostu musiałam sprawić sobie ilustrowaną biografię kapeli. Być może nie kupiłabym tego albumu, gdyby cena wynosiła tyle ile na okładce, lecz za upolowaną MEGA promocją stwierdziłam: MUSZĘ TO MIEĆ! Drugą książką jest thriller Anthonego E. Zuikera „Level 26. Mroczne początki”. Pewnie do tej pory nie wiedziałabym o istnieniu tej powieści, gdyby nie Kasia z bloga Recenzje Kasi, u której zobaczyłam to cudeńko (o ile można tak nazwać tak brutalną książkę). 🙂
Kolejnym książkami, które przybyły do mnie w zeszłym miesiącu są „Autobiografia Kuby Rozpruwacza” Jamesa Carnaca (od razu rzuciła mi się w oczy, a nie ukrywam, iż lubię czytać książki tego typu, ponieważ interesują mnie one pod względem psychologicznym), „Plaża topielców” Domingo Villara (interesujący opis, na pewno zabiorę się za nią w najbliższym czasie), „Zimne ognie” Simona Becketta (jako ogromna fanka twórczości Becketta, nie mogłam jej nie kupić – zobaczymy czy jest równie dobra jak seria z Davidem Hunterem) oraz „Chłopiec w śniegu” M. J. McGrath (mroźne, osobliwe i tajemnicze książki są jak najbardziej w moim guście). 🙂
Wszędzie można spotkać książki Stephena Kinga. Dosłownie – w supermarkecie na stoisku z gazetami, w kiosku, na bazarach zaraz obok wszelakich stoisk z kasetami i płytami. Wszędzie. Normalnie powinno mi się to przejeść już dawno temu, lecz ja zaintrygowana kupiłam dwa tomy z Kolekcji Mistrza Grozy i mam nadzieję, że się nie zawiodę. Jest to moje pierwsze spotkanie z prozą Kinga i mam nadzieję, że nie ostatnie.
Książki, które otrzymałam do recenzji:
Każda z nich jest kryminałem, z każdą z nich wiążę duże nadzieje. Dlaczego? Ponieważ czytam dużo książek z tego gatunku i od jakiegoś czasu trudniej jest mnie czymś nowym zaskoczyć. Od lewej: „Tożsamość zbrodni” Damian Jackowiak, „Tak sobie wyobrażałam śmierć” Johanna Mo oraz „Tajemnica wyspy Flatey” Viktor Arnar Ingólfsson.
W końcu dotarliśmy do najważniejszej części, czyli moich dwudziestych urodzin! 🙂 Jak ten czas szybko mija… Za szybko. Zdecydowanie… Powiem wam tak, iż zazwyczaj nie nazywam siebie „okładkową sroką”, lecz po tym, co dzisiaj otrzymałam, moja szczęka wylądowała na podłodze, a ja jej do tej pory nie mogę pozbierać. 😉 Nie wiem, czy mogłam sobie wymarzyć lepszy prezent. Zresztą zobaczcie! („Helisa” Marca Elsberga to prezent ode mnie dla mnie). 🙂
Tym oto akcentem kończę z dzisiejszym postem i idę czytać, bo teraz na pewno nie mam jak narzekać na brak książek do czytania (zwłaszcza że w domu zalega jeszcze z czterdzieści, których nie przeczytałam). 🙂
Vi ses!