„Kto bogatemu zabroni?” Można wręcz powiedzieć, iż to powiedzenie jest kwintesencją tego, co rozgrywa się w większości powieści kryminalnych, które w ostatnim czasie trafiły w moje ręce. Przesyt materiału i to dosyć spory. Niestety… Jednak, gdy dołożymy do tego wielkie koncerny farmaceutyczne, szpital psychiatryczny, tajemniczą śmierć konia oraz skomplikowane relacje rodzinne — odkrywamy historię, której do monotonii jest zdecydowanie daleko.

Akcja powieści rozgrywa się w grudniu 2008 roku w dolinie w Pirenejach. Wczesnym rankiem pracownicy elektrowni wodnej znajdują na górnej stacji kolejki linowej okaleczone ciało konia. Dokładnie tego samego dnia młoda absolwentka psychologii obejmuje posadę w ściśle strzeżonym zakładzie psychiatrycznym dla przestępców, położonym w tej samej dolinie. Od tego czasu, okolicą wstrząsają kolejne zbrodnie. Śledztwem zajmuje się czterdziestoletni policjant z Tuluzy, Martin Servaz. Jednak z biegiem czasu sprawa ta staje się coraz bardziej skomplikowana, a sam komendant musi zmierzyć się z wyjątkowo przebiegłym mordercą. „Ludzie są jak góry lodowe, pomyślał. Pod powierzchnią kryje się cała masa niedopowiedzeń, cierpienia i tajemnic. Tak naprawdę nikt nie jest tym, na kogo wygląda.” Myślę, że z początku powinnam pochylić się nad postacią głównego bohatera, którym jest wspomniany już wcześniej Martin Servaz. To postać znana ze swej przenikliwości oraz intuicji, jak i pozostawiona samemu sobie w przeszłości o mniej więcej dwadzieścia, trzydzieści lat. Można by powiedzieć, iż jest doskonałym materiałem na wzorowego śledczego, a mimo wszystko bardzo mnie swoją postawą irytował. Głównie ze względu na to, iż notorycznie myśli o rzeczach zupełnie nieistotnych, które tak naprawdę zabierają czas naszemu śledczemu. Według mnie powieść byłaby zdecydowanie krótsza, gdyby nie myśli Martina Servaza o drobiazgach niemających nic wspólnego ze śledztwem. Mam również wrażenie, jakoby autor nieco przesadził z kreacją naszego bohatera, który można by powiedzieć, jest zamkniętym w określonych ramach czasowych człowiekiem, słabo odnajdującym się wśród nowych technologii i nie mam tutaj na myśli korzystania z telefonu komórkowego czy internetu. To, co dla większości osób w naszych czasach normalne, dla komendanta jest rzeczą, którą ciężko zrozumieć, i do której trudno się dostosować. „Świat zmienia się za szybko jak na jedno ludzkie życie.” Osobiście nie lubię takiego ograniczania się w określonych ramach, więc pewnie dlatego, komendant niezbyt przypadł mi do gustu. „Dzisiejsi ludzie chcą żyć jak dzieci. Bez odpowiedzialności. Jak głupcy.” Jeśli chodzi o bohaterów, mogę również powiedzieć, iż są oni wyjątkowo prawdziwi. I to jest właśnie duży atut. Autor nie stworzył płaskich postaci, nic sobą niereprezentujących istot, których jedyną cechą jest to, iż istnieją w powieści. Mamy tutaj mnogość charakterów oraz silne osobowości żeńskie, oraz męskie. Oczywiście ujmuję to jednak w dużym uproszczeniu, gdyż nie chcę Wam zaspojlerować historii. „Jakie wszystko staje się proste, gdy się patrzy z daleka, pomija się szczegóły i nic się o nich nie wie.” Styl autora jest wyjątkowo poetycki, co nieraz przyprawiało mnie o gęsią skórkę, gdyż jestem osobą, która trzyma się na dystans od wszelkiego rodzaju poezji. Tego typu sposób pisania ukazuje się tutaj w większości jako opisy odczuć bohaterów, wyrażanie ich myśli oraz emocji, choć autor nie stroni również od dosadnych oraz prostych zdań, które z kolei z taką nastrojowością nie mają za wiele wspólnego. Bernard Minier w ciekawy sposób łączy te style pisarskie i tworzy interesującą literaturę kryminalną. Przejdźmy jednak do clue całej historii, czyli do akcji oraz zakończenia powieści. Tym, co spodobało mi się w książce najbardziej, była przede wszystkim zawiłość wydarzeń oraz rozwój akcji, która momentami pędziła łeb na szyję, by po chwili stać się stonowana i wymagająca od czytelnika większego wysiłku umysłowego. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy autor tak umiejętnie manipuluje czytelnikiem, czy przerwa od powieści kryminalnych była dla mnie pożyteczna, ponieważ uważam, iż zakończenie historii było oryginalne i naprawdę zaskakujące. Podoba mi się fakt, iż widać, że autor stara się omijać wszelkie schematy, które możemy znaleźć, w co drugiej wydanej na rynku książce. Uważam, że powieść Bernarda Miniera „Bielszy odcień śmierci” jest pozycją godną przeczytania, i choć nie jest ona nieskazitelna, naprawdę trudno się od niej oderwać.

Ocena: 3.5 na 5.

5 myśli na temat “„Myślę, że żyjemy w świecie, w którym możliwe jest już wszystko. Szczególnie to, co najgorsze.” – Bernard Minier „Bielszy odcień śmierci”

Dodaj komentarz