Nie tak łatwo napisać powieść. Dobrą powieść. I choć inspiracji na tym świecie nie brakuje, są autorzy, którzy powielają wszelkie schematy. I o ile rozumiem jeszcze, że kryminał bez policji, zwłok i śledztwa się nie obejdzie, tak thriller pozostawia pisarzom zdecydowanie szersze pole do popisu. Dlaczego więc tak trudno jest zaskoczyć czytelnika oryginalnością?
Bohaterem „Ośmiu minut” jest mężczyzna o imieniu Chris, który po śmierci swojej żony postanawia popełnić samobójstwo, tak by móc się z nią spotkać w innym świecie. Osiem minut przed przyjazdem pociągu stanął przy krawędzi peronu, lecz nie spodziewał się, iż nie będzie wtedy sam. Sarah z początku nie zdaje sobie sprawy, iż uratowała niedoszłego samobójcę. I choć mogłoby się wydawać, iż ich drogi powinny się już dawno rozejść, kobieta nie może o Chrisie zapomnieć. Dąży do zacieśnienia relacji, lecz jeszcze nie wie, że niektóre sekrety powinny zostać nieodkryte. „Chris stał i patrzył jak pomału mijają sekundy. Osiem minut, musi poczekać jeszcze tylko osiem minut.” Mamy tutaj do czynienia z debiutem literackim, dlatego też brałam to pod uwagę przy recenzowaniu tej powieści. Niestety, choć opis na okładce zapowiadał bardzo ciekawą oraz intrygującą pozycję, ta okazała się dla mnie czymś zupełnie odbiegającym od moich upodobań czytelniczych. „Osiem minut” miało być bowiem zaskakującym, pełnym napięcia i niespodziewanych zwrotów akcji thrillerem, lecz ja odebrałam tę książkę bardziej jako obyczajówkę, w której dominuje przygnębiająca atmosfera wszechobecnej śmierci. I to właśnie klimat historii jest jej największą zaletą. W powieści jest wiele nieścisłości, które od razu rzucają się w oczy – chociażby fakt (nie jest to żaden spojler), iż główny bohater najpierw przytacza peron jako miejsce, gdzie po raz pierwszy uświadamia sobie, iż się zakochał, a kilka stron później dowiadujemy się, iż tym miejscem jest jednak bar, w którym poznał ukochaną. Z początku fabuła przypominała mi miejscami film pod tytułem „Mężczyzna imieniem Ove”, lecz jest to bardzo znikome podobieństwo, opierające się głównie na tęsknocie za utraconą miłością. „Każdy człowiek, którego spotkasz, toczy jakąś walkę, o której nic nie wiesz, więc dla każdego bądź miły. Zawsze bądź miły.” Niestety łatwo jest się tutaj pogubić. Rozdziały, z wyjątkiem dzienników pisane są bez informacji o tym, z kogo perspektywy opowiadana jest historia. I choć bohaterów nie mamy tutaj zbyt wielu, to mimo wszystko chwilami narrator potrafi nam namieszać w głowie. I skoro o postaciach występujących w książce mowa – są oni jednowymiarowi. Z jednej strony mamy Chrisa – mężczyznę pogrążonego w rozpaczy po śmierci żony, użalającego się nad sobą oraz światem, a z drugiej strony Sarah – kobietę owładniętą obsesją na punkcie niedoszłego samobójcy. Mam wrażenie, iż autor wykreował w tej powieści jedynie dwa warianty osobowości, lecz by nadać im nieco charakteru – przesadził ze skalą emocji, przez co nasi bohaterowie są przede wszystkim nadwrażliwi na otaczający ich świat. Cała historia miała ogromny potencjał według mnie. Brakuje mi tu efektu zaskoczenia czytelnika, ponieważ praktycznie od początku wiadomo było, w jaki sposób wszystko się zakończy. Nie mogę jednak odmówić autorowi, iż jego książkę pochłonęłam w dwa dni. Jest ona napisana prostym językiem, Darren O’Sullivan nie skupia się na pisaniu zbędnych opisów, co jest zdecydowanym plusem. Podsumowując, uważam, iż autor miał ciekawy pomysł na powieść, lecz zbytnio skupił się na emocjach bohaterów, czym zdecydowanie przedobrzył. Jeśli szukacie niewymagającej lektury, myślę, że spokojnie możecie po nią sięgnąć, lecz jeśli szukacie thrillera z prawdziwego zdarzenia, możecie się po prostu zawieść. Według mnie „Osiem minut” to powieść o zmarnowanym potencjale. Mam zadzieję, że następne książki autora będą zdecydowanie lepsze.
Moja ocena: 4/10*
Za możliwość zrecenzowania powieści, dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska.
Zdecydowanie się z Tobą zgadzam – życie daje autorom tyle inspiracji, lecz oni dość często idą na skróty, sięgając po coś, co już widziano. A gdyby tak poszli tą dłuższą drogą? Na przykład, autor tej książki? Może wtedy zyskałaby więcej pozytywnych (o ile można to tak określić przy thrillerze…) barw, które urzekłyby czytelnika? Ja ze swojej strony stwierdzam, że jakoś niespecjalnie zaciekawiła mnie ta książka. A że ostatnio sama przycwaniakowałam i przeczytałam tytuł, który również zbierał niskie oceny, wolę ponownie nie ryzykować. Może nie będzie zabawy i nie będę pić szampana, ale będę na bezpiecznym gruncie. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jestem tego samego zdania. Choć znając siebie, będę ten bezpieczny grunt naruszać swoją ciekawością i ryzykiem w poznawaniu nowych autorów. 🤔🙂
PolubieniePolubienie
Oj nie. Zdecydowanie nie. A szkoda 😦
PolubieniePolubienie
Czasem, choć książka jest słaba, czyta się ją z przyjemnością. Ja jednak w thrillerze lubię być zaskoczona.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja również, ale jest mnóstwo świetnych thrillerów dookoła. Na pewno coś się wybierze. 😀
PolubieniePolubienie
Wolę chyba jednak sięgnąć po jakiś lepszy thriller. Pozdrawiam! 🙂
PolubieniePolubienie
Również pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
Z tego, co widzę, to mało kto tę książkę chwali, więc chyba sobie odpuszczę…
PolubieniePolubienie
Nie mam w zwyczaju czytać recenzji książek, które zamierzam przeczytać, dlatego też nie zaglądałam na inne blogi. Jednak z tego co teraz widzę, rzeczywiście więcej jest negatywnych niźli pozytywnych opinii. 🤔
PolubieniePolubienie
Ja się chyba nie skuszę 🙂
PolubieniePolubienie