Wyobraź sobie, że w Twoje ręce wpada małe pudełko pełne kolorowych kred. Niby tak pozorna rzecz, która dla dziecka jest czymś, co sprawia mu głównie przyjemność, może okazać się tropem, jak i siłą napędzającą machinę brutalnych wydarzeń.
Gdy Kredziarz podsunął dwunastoletniemu Eddiemu pomysł na porozumiewanie się z przyjaciółmi za pomocą rysunków kredą, wszystko się zaczęło. Znaki rysowane przez dzieci doprowadziły do ciała dziewczynki. Trzydzieści lat po tamtym wydarzeniu Ed dostaje tajemniczą kopertę, w której znajduje się kawałek kredy oraz rysunek wisielca. Tajemnica z przeszłości wciąż nie daje o sobie zapomnieć. „Nie zawsze definiują nas nasze osiągnięcia, bywa, że ważniejsze są zaniedbania. Nie tyle kłamstwa, ile prawdy, które postanowiliśmy przemilczeć.” Powieść rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych: w roku 1986, kiedy to Ed i jego przyjaciele byli dziećmi, jak i we współczesności, w roku 2016. Choć zazwyczaj nie przepadam za tego typu zabiegiem pisarskim, tutaj on sprawdza się naprawdę dobrze i jest ściśle powiązany z fabułą. Nie ukrywam, iż na początku myślałam, że będzie to jedna z książek, które tylko skaczą po różnych latach, nie wnosząc tak naprawdę nic przydatnego. Niestety, pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy czytając tę historię, to fakt, iż język którym posługują się bądź co bądź dwunastoletnie dzieci, jest według mnie nienaturalny. Mam wrażenie, jakby autorka myśląc o bohaterach z czasów dzieciństwa, ukazała nie dwunastolatków, ale osoby minimum piętnastoletnie czy nawet szesnastoletnie. Być może nie znam się na dzieciach, jednak sądzę, iż w „Kredziarzu” różnice w mowie dziecka i dorosłego są po prostu nikłe. „Dorosłość jest zwykłą iluzją. Jeśli się nad tym zastanowić, to nikt z nas tak naprawdę nie dorasta. Po prostu robimy się wyżsi i bardziej włochaci. Czasem się dziwię, że moje państwo pozwoliło mi prowadzić samochód i że nikt mnie nie bije po rękach za picie alkoholu w pubie.” Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę, to wtórność motywów. Chodzi mi tutaj głównie o fabułę, która powiela znane nam schematy dotyczące kryminałów, ale i nie tylko. Owszem, mamy wątek Kredziarza, z którym jak dotąd nie spotkałam się w żadnej powieści, lecz sama zagadka oraz wątek obyczajowy jest dosyć przewidywalny. Autorka stara się wpleść za dużo wątków, które zdecydowanie mieszają czytelnikowi w głowie. Już pod sam koniec historii, gdy wszystkie sprawy powinny zostać wyjaśnione, mam nieodparte wrażenie, iż kilka wątków nadal zostało niedomkniętych. Postać mordercy została tak skonstruowana, iż ja, jako czytelnik oscylujący głównie wokół thrillerów, czy powieści kryminalnych, mogłam łatwo domyślić się tego kim jest. „Ludzie zawsze będą oszukiwać i kłamać. Właśnie dlatego ważne jest, żeby wszystko poddawać w wątpliwość.” Nie ukrywam jednak, iż „Kredziarz” jest według mnie naprawdę udanym debiutem pisarskim. Autorka pisze prostym językiem, unikając szczegółów, które mogłyby zwolnić tempo powieści. Na pewno nie można odmówić C. J. Tudor wyobraźni, ani pomysłowości w rozplanowaniu całej zagadki. Pisarka niejednokrotnie „wyprowadza czytelnika w pole”, czym potrafi zaskoczyć. Są to jednak elementy, które nie dominują, a jedynie zostawiają mały niedosyt podczas czytania. Książka ta obfituje w wątki bardziej psychologiczne, niż kryminalne. Odczułam również, jakoby autorka starała się wprowadzić tutaj elementy grozy, horroru, lecz ponownie – są to nikłe momenty. Pomimo tych wszystkich rzeczy, które wymieniłam uważam, iż książka jest naprawdę ciekawa. Choć są tutaj motywy wtórne, jak i przewidywalne, myślę, iż jest to historia, której czytanie będzie dla czytelnika przyjemnością. „Kredziarza” przeczytałam w dwa dni, ponieważ naprawdę mnie zainteresował. Są mankamenty, lecz nie ma na świecie powieści, która by ich nie posiadała. Mam nadzieję, że następne książki autorki będą coraz lepsze i bardziej zaskakujące.
Moja ocena: 7/10*
Za możliwość zrecenzowania powieści, dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Zamówióam książkę i czekam na nią, niechce czytać recenzji aby niepopsuć sobie czytania i napisać swoje spostrzeżenia ale napewno wróce do twojej opini pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga
http://www.zaczytanajola.blogspot.com
PolubieniePolubienie
Podobnie oceniałam Kredziarza. Podobał mi się, ale swoje mankamenty miał. Zawiodło mnie, że nie dostaliśmy odpowiedzi w sprawie rysunków.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Również mnie to zawiodło, ponieważ oczekiwałam właściwie skupienia się na tym wątku, ale cóż… Możemy się jedynie domyślać. Mimo wszystko uważam, że warto. 🙂
PolubieniePolubienie
Dobra książka, szybko się czyta. Pozdrawiam Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/
PolubieniePolubienie
Już się nie mogę doczekać kiedy ksiązka trafi w moje ręce ( egzemplarz recenzencki mam nadzieje ze już wkrótce) . Po przeczytaniu Twojej recenzji tym bardziej nie mogę się doczekać.
pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Czekam na Twoją opinię, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. 🙂
PolubieniePolubienie
Czytając tę bardzo ciekawą recenzję przypomina mi się książka „Szatańskie wersety” Salmana Rushdie. Oczywiście podobieństw nie widzę w tematyce, gdyż to dwie całkiem inne „bajki”, ale w przeskakiwaniu w czasie i różnorodności wątków. Tu podobieństwa się kończą a sama powieść jest często krytykowana za trudność przekazu i co za tym idzie zrozumienia. Ale według mnie to właśnie sprawia, że jest inna od tysięcy zakurzonych na półkach.
Powiem szczerze. Na książkę „Kredziarz” z pewnością nigdy bym nie zwrócił uwagi. Jednak ta perfekcyjna recenzja sprawia, że książkę Tudora przeczytam, a sama książka wzbogaci moją skromną biblioteczkę.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wciąż trafiam na pozytywne opinie o tej książce, jestem bardzo ciekawa czy i mi się spodoba 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Trzeba się przekonać na własnej skórze z czym ma się do czynienia. Mam nadzieję, że „Kredziarz” przypadnie Ci do gustu. 😀
PolubieniePolubienie
Jestem bardzo ciekawa tej książki. Czekam na premierę z niecierpliwością.
PolubieniePolubienie
Premiera już niedługo, ale warto czekać. 🙂
PolubieniePolubienie